Aktualności

Oktawa Wielkanocy. Uroczystość, która nie kończy się w jeden dzień

Aktualności

Wielkanoc nie kończy się w niedzielę. Ona się wtedy dopiero zaczyna. Cały tydzień po Zmartwychwstaniu to czas szczególnej radości, który w liturgii nazywamy „oktawą Wielkanocy”. Słowo „oktawa” pochodzi od łacińskiego octava, czyli „ósmy”. To osiem dni, które Kościół przeżywa jakby były jednym i tym samym świętem – jakby radość Zmartwychwstania była tak wielka, że nie da się jej zmieścić w jednej dobie. To Wielkanoc rozciągnięta w czasie.

Skąd się wzięła oktawa?

Zwyczaj przedłużonego świętowania Wielkanocy sięga samych początków chrześcijaństwa. Już na przełomie II i III wieku w Afryce Północnej znano coś na kształt oktawy, natomiast w IV wieku ten zwyczaj oficjalnie wprowadzono w Kościele łacińskim. W tym czasie nowo ochrzczeni – neofici – przeżywali czas tzw. mistagogii – czyli wtajemniczenia w tajemnice wiary wyrażone w liturgii.

Z biegiem wieków charakter oktawy nieco się zmieniał. W VIII wieku – z powodu obowiązków rolniczych – ograniczono ją w praktyce do trzech dni. Później, w czasach papieża Urbana VIII (XVII w.), dni od środy oktawy miały niższą rangę liturgiczną. Aż do reformy liturgicznej z XX wieku oktawa była więc obchodzona różnie w różnych miejscach.

Oktawa dzisiaj – jak ją przeżywać?

Dziś Kościół zachęca, by cały ten czas – od Niedzieli Zmartwychwstania do Niedzieli Miłosierdzia – był przeżywany jako jedna wielka uroczystość. Każdy dzień ma rangę liturgiczną porównywalną z niedzielą. Codziennie podczas Mszy można śpiewać sekwencję wielkanocną Victimae paschali laudes (Niech w święto radosne Paschalnej Ofiary), a modlitwy i czytania koncentrują się wokół radości ze Zmartwychwstania. Skoro to dzień uroczysty - tym czasie nie obowiązuje post piątkowy.

Jak dla nich – tak i dla nas

Dla pierwszych chrześcijan oktawa Wielkanocy była czasem mistagogii – wtajemniczenia w tajemnicę wiary. To był czas, kiedy uczono się wiary. I może my też potrzebujemy właśnie takiego tygodnia. Bo jeśli naprawdę przeżyliśmy Triduum – nie tylko jako widzowie, ale jako uczestnicy – to coś w nas się poruszyło. Coś się zaczęło. A skoro tak, warto to pogłębić. Może więc przez tych osiem dni uczestniczyć w Eucharystii, każdego poranka sięgnąć po krótki fragment Ewangelii. Może dobrze byłoby znaleźć chwilę na wartościowy film, książkę o wierze, albo rozmowę z kimś bliskim – nie o pogodzie, ale o Bogu. A może po prostu usiąść w ciszy i zapytać siebie: co zachować z moich wielkopostnych postanowień? Nie po to, żeby znowu coś „zrobić dla Boga”, ale żeby dać się poprowadzić. Nie własną siłą, ale mocą Tego, który pokonał śmierć.